Założyciel wolnej Polski - mówi się dziś o nim. Ale dla mnie i pewnie dla wielu osób z pokolenia, które walkę o wolną Polskę śledziło co najwyżej z perspektywy ławki szkoły podstawowej lub średniej, Geremek to przede wszystkim symbol eleganckiego i mądrego stylu uprawiania polityki. To człowiek, z którego opinią liczyła się cała europejska dyplomacja, człowiek, który jak nikt inny dbał o wizerunek Polski na unijnych salonach. Salony - ktoś powie i zapyta: czy to ważne? Geremek, ze swoim europejskim obyciem oraz posłuchem, który wyrobił sobie dzięki stojącej za nim historii niepokornego działacza Solidarności i późniejszej działalności ministerialnej, wiedział jak mało kto w Polsce, jak ważne w europejskiej polityce są właśnie salony. Jedno jego słowo w nieformalnej rozmowie w Brukseli czy Strasburgu, jeden podszept w kierunku wpływowego niemieckiego czy francuskiego eurodeputowanego i wiele spraw, na których Polsce zależało, było załatwionych.
Gdy Geremek przemawiał w europarlamencie, milkły rozmowy, gdy kończył - rozlegały się brawa. Nikt nie mógł sobie pozwolić na to, by zignorować słowa deputowanego, którego traktowano z atencją równą tej, jaką obdarzano Havla czy Wałęsę. Dla wielu europejskich posłów historia Geremka i jego późniejsze dokonania stanowiły punkt odniesienia dla własnych karier. Pamiętam, jak jeden z irlandzkich posłów strofował niemiecką deputowaną, która z nie dość wyraźnym szacunkiem odniosła się kiedyś do słów profesora. "Pani chyba zapomina, kim jest pan Geremek!". To wystarczyło, by zaczerwieniona posłanka zaczęła przepraszać za swoją śmiałość.
Ale historia, jaka stoi za Geremkiem, to jedno. Europejskie salony porwał też styl bycia profesora i nie chodzi tu tylko o wyważone słowa, jakie znajdował dla załagodzenia konfliktów. Jego znajomość win, fajka, którą nabijał, gdy czuł, że atmosfera zrobiła się bardziej nieformalna, piękna francuszczyzna i nienaganne maniery, to wszystko robiło na Europejczykach wrażenie. Był ambasadorem Polski także w tym - niepolitycznym - znaczeniu. Gdy w podziemiach eleganckiej brukselskiej restauracji przy Rue du Luxembourg zjawiał się profesor, właściciel osobiście doglądał menu i temperatury lokalu. A gdy wraz ze swym przyjacielem Janem Kułakowskim zasiadał przy stole, by rozważyć, jak przedstawić stanowisko Polski wobec traktatu czy rozszerzenia, ale także porozmawiać o tym, która winnica na południu jest godna polecenia, nikt nie śmiał nerwowo spojrzeć na zegarek.
Ktoś mógłby powiedzieć, że w ostatnich latach Geremek wiódł spokojne życie politycznego emeryta. Gdy jednak spojrzeć trochę dokładniej na jego aktywność w Brukseli i Strasburgu, widać, że dla Polski - jej wizerunku, rozumienia wśród obcokrajowców - robił równie wiele jak w czasach walki sprzed 30 lat.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?